W kilku słowach...
maj 25

Władza

Końcówka drugiego aktu. Stoję sam na scenie. Dramatyczna pauza. Publiczność zamarła w oczekiwaniu na to, co zaraz powiem. Mogę sobie na dużo pozwolić. Ja wiem, co się stanie, oni nie. Klasztorna cisza. Trzymam ich, jak to się mówi, „za mordę”. Jeszcze sekunda, dwie. Uwielbiam to. Władza nad ludźmi. Skrojona na miarę teatralnej sali, ale jednak władza. To ja, marny aktorzyna zadecyduję o ich emocjach. Kochają mnie, a za chwilę zaczną mnie nienawidzić. Wiem o tym, bo tak jest, co wieczór. I nagle, kiedy otworzyłem usta żeby powiedzieć swoja kwestię, jakiś facet w trzecim rzędzie zakasłał. Pani siedząca obok zwróciła mu uwagę, że jak się jest chorym, to się nie przychodzi do teatru. Facet odpowiedział, że bardzo przeprasza. Ciiiisza! Szepnęła pani z piątego rzędu. Jak chcecie sobie pogadać, to idźcie do kawiarni.

A, co się Pani wtrąca. Człowiek jest chory, bo służba zdrowia jest chora i tyle.
O przepraszam, odezwał się przystojny mężczyzna w średnim wieku.
Jestem lekarzem i nie pozwolę żeby nas obrażano publicznie! To nie my jesteśmy chorzy, tylko system. W tym momencie zadzwoniła czyjaś komórka i facet z piątego zaczął tłumaczyć komuś, że nie może teraz rozmawiać, bo jest w teatrze. Jacyś starsi państwo oburzeni sytuacją, ostentacyjnie wstali i miotając pod nosem „pora umierać” zaczęli kierować się ku wyjściu.
I bardzo dobrze! Wyp..lać! Krzyknął jakiś młody człowiek z balkonu.
Radia Maryja słuchać, a nie do teatru chodzić!
Jak tak, to ja też coś powiem, skoro jest okazja! Wrzasnęła przaśna kobieta o rumianej twarzy z biało-czerwonym krawatem na szyi, wyjmując z torebki przenośny zestaw głośnomówiący.
Złodzieje! Złodzieje! Rozległo się po sali.
Ludzie! Uspokójcie się! Jesteśmy w teatrze, a nie w Sejmie! Krzyczał ktoś z szóstego rzędu.
A co za różnica! Odparła lady w krawacie.
Pani poseł! Pani znowu owies uderzył do głowy! To tylko wycieczka do teatru! Tutaj nie ma telewizji! Ryknął ktoś z lewej strony.
Bezradny stałem na scenie nie wiedząc, co robić.
Opamiętajcie się! Przecież ja tu jestem! Powiedziałem przez łzy, ale nikt mnie nie słuchał.
I wtedy się obudziłem.

Wieczorem podczas spektaklu byłem zupełnie spokojny. Politycy bardzo rzadko bywają w teatrze.

Artur Barciś