W kilku słowach...
maj 26

Pani Jola

– No, udało się – westchnęła z ulgą Pani Jola wieszając w okienku kasy swoją ukochaną tabliczkę z napisem WSZYSTKIE BILETY WYPRZEDANE. Pani Jola jest kasjerką w teatrze i uwielbia wieszać swoją ukochaną tabliczkę. Siedzi sobie wtedy w okienku i czeka na widza. Kiedy widz przychodzi Pani Jola z cudownie udawanym współczuciem potwierdza, że napis nad okienkiem mówi prawdę i, że niestety nie da się nic zrobić. Mówi „niestety”, ale w jej głosie słychać radość, bo Pani Jola jest szczęśliwa. Na widowni nie będzie pustych miejsc tak jak wczoraj i we wtorek…

Tych wolnych miejsc nie było dużo, raptem kilka, ale i tak, kiedy zamykała kasę miała poczucie klęski. Pani Jola wie, że maj dla teatru jest najgorszym miesiącem w roku, bo w maju są matury, komunie i długie weekendy. Teatr – świątynię sztuki, zastępują inne świątynie. Multipleksy komputery, internety, supermarkety, grile, puby i dacze.

Kiedyś było inaczej. Kiedyś maj był takim samym miesiącem jak inne, choć też były matury i komunie. Kiedyś młodzież przed maturą waliła do teatru drzwiami i oknami, bo na egzaminie mógł być temat z Sofoklesa, albo Mickiewicza. A teraz? Podobno, ale to chyba nieprawda, bo Pani Joli nie chce się w to wierzyć, nawet „Dziady” są lekturą nadobowiązkową. Może to te długie weekendy? Kiedyś żadnych weekendów nie było, ani długich, ani krótkich. Były tylko niedziele. A ponieważ na jeden dzień nikomu się nie opłacało na wieś wyjeżdżać, to ludzie przychodzili. Niedziela była też zazwyczaj ostatnim dniem wycieczek do Warszawy, której obowiązkowym punktem, była wizyta w teatrze. Tłumy, tłumy ludzi. Pani Jola pamięta czasy, gdy bilety na całe dwa tygodnie rozchodziły się w dwie godziny, a kolejka wychodziła z teatru na ulicę. Pamięta zabawną historię jak tłum oczekujących nie chciał wpuścić do teatru młodego jeszcze nieznanego aktora, bo był, ten tłum, przekonany, że chłopak chce kupić bilet poza kolejką.

– To jest aktor! – krzyczała Pani Jola z okienka – Przepuście go! To jest aktor! Tłum natychmiast się rozstąpił i przepraszając za nieporozumienie pozwolił chłopakowi udać się na scenę, gdzie zaczynała się próba. Bo kiedyś aktorów szanowano. Nawet tych młodych. Nie to, co teraz. Panią Jolę też szanowano. Kasa przed spektaklem była najważniejszą częścią teatru, a najważniejszą osobą, zaraz po Panu Dyrektorze była właśnie Pani Jola. Pamięta jak zmęczona, ale szczęśliwa zdejmowała swoją ukochaną tabliczkę, bo spektakl właśnie się zaczynał i zakradała się po cichutku na widownię. Stawała za ostatnim rzędem i na parę minut pozwalała się uwieźć magii teatru. Nie, nie patrzyła na scenę. Każde przedstawienie znała przecież na pamięć. Uwielbiała obserwować tych stojących pod ścianą, dla których nie starczyło miejsc. To dzięki niej się tu znaleźli. To Pani Jola dała im darmowe wejściówki, (których niby nie było), bo zobaczyła w ich oczach miłość. Miłość do teatru. Nie do jakiejś konkretnej sztuki, tej czy innej. Do teatru w ogóle. Do miejsca tak wyjątkowego jak wyjątkowe może być wspólne przeżywanie niezwykłych emocji. Aktorów i widzów. Gdzie nic nie dzieje się naprawdę, a gdzie właśnie prawda jest najważniejsza.

Dzisiaj Pani Jola też pójdzie na widownię. Popatrzy przez chwilę na zapatrzonych widzów, których jeszcze niedawno przekonywała, że warto, że wbrew temu, co napisała jedna z gazet, to naprawdę dobre przedstawienie i że nie będą żałowali. Pani Jola wie, że nie będą. Wielu z nich przyjdzie do niej za miesiąc, albo za rok, a ona sprzeda im bilet na kolejne dobre przedstawienie. Bo w jej teatrze nie ma złych przedstawień. Są tylko zbyt trudne dla niektórych mniej wyrafinowanych widzów i takim Pani Jola poleca komedie. Problem Pani Joli polega na tym, że komedia w repertuarze jest tylko jedna, a tych mniej wyrafinowanych widzów coraz więcej. Cóż, takie czasy. Dzisiaj teatr nie grał komedii, ale mimo to się udało. Pani Jola pójdzie do domu i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku położy się spać. Zasypiając będzie myślała o niesprzedanych biletach na jutrzejszy spektakl.

Bo Pani Jola w przeciwieństwie do tych, co deklarują takie rzeczy publicznie, naprawdę kocha teatr.

Artur Barciś