Ewa

Ten pierwszy raz

Dostałam polecenie służbowe od Matysoli, że mam się spowiadać jak poznałam Artura… Jak to było, pamiętam doskonale, ale kiedy… pewnie jakieś 19 lat temu…

Któregoś dnia czytałam artykuł, z którego dowiedziałam się, że jest taka strona barcis.pl, na którą znany i lubiany przeze mnie aktor serdecznie zaprasza. Postanowiłam zajrzeć tam i natknęłam się na forum. Byłam zaskoczona, że tyle osób spotyka się tam każdego dnia. Podczytywałam przez jakiś czas, o czym ludzie piszą, nie myśląc w ogóle o zalogowaniu i nawiązaniu kontaktu. Dowiedziałam się, że wszyscy starają się bywać online w późnych godzinach, bo wtedy właśnie wpada tam Artur.

Zwróciłam uwagę na wpisy jednej dziewczyny o nicku Dośka. Momentami była chaotyczna, ale czuło się szczerość w tym, co pisze. Był też Strażak, taki wyważony w swoich wypowiedziach. Od razu ich polubiłam.

Z przyjemnością czytałam posty Gospodarza forum. W wielu z nich pisał o tym, jak ważne jest poprawne pisanie po polsku. Niektóre osoby tam piszące wpadały na moment, pisały, co im w danej chwili w duszy grało bez zastanawiania się, czy jest poprawnie, czy nie. Artur poprawiał, momentami irytował się i niczym nauczyciel w szkole wkładał do głów jak być powinno, a jak nie jest napisane. Któregoś dnia ktoś napisał bardzo szczery post, w którym oczywiście zrobił jakiś bijący w oczy błąd. Późnym wieczorem wpadł Gospodarz. Dosyć stanowczo wytknął błąd w poście. Zrobiło mi się wtedy jakoś dziwnie przykro, bo na krótki moment wszyscy zamilkli. Pomyślałam, że to jednak są dorośli ludzie i że głupio tak pouczać na ogólnym forum.

Jakiś czas później weszłam znowu poczytać, co tam na forum i u Dośki słychać i nagle czytam i oczom nie wierzę… Jakiś nocny post Artura, w którym napisał „Strarzak”. Tego moje serce nie wytrzymało. Zarejestrowałam się i napisałam grzecznie, ale stanowczo, że podczytuję od jakiegoś czasu forum i muszę napisać, że jeśli zwraca się komuś uwagę na popełniane błędy, nie powinno się ich popełniać samemu. Wzięłam w obronę ludzi, którzy weszli na forum z wielkiej sympatii do Artura, a zostają besztani za błędy. Dodałam, że bardzo przepraszam, ale czułam się w obowiązku wziąć tych robiących błędy w obronę i, że mam świadomość, że zostanę zakrzyczana przez sympatyków Pana Artura, ale musiałam to napisać i już znikam.

Wieczorem zajrzałam znowu i ku mojemu zaskoczeniu dostałam serdeczną odpowiedź od Artura, który bardzo przeprosił za całą sytuację, przyznal mi rację i poprosił, żebym została z nimi. Pozostali też bardzo serdecznie przyjęli mój wpis. Dośka i Strażak zaczęli wołać mnie, żebym weszła i została, Artur pisał, żeby nie naciskali za bardzo, bo mnie wystraszą. Dośka na to, że ja nie jestem z tych strachliwych (skąd wiedziała swoją drogą?) i od razu wysłała mi bardzo serdeczne PW, żebym została…

Podziękowałam na forum za odpowiedzi, napisałam Arturowi, że miarą człowieka jest to, jak potrafi przyznać się do błędu i jak dla mnie zdał egzamin na piątkę. No i wsiąkłam… powoli, każdego dnia, post po poście zaczęłam uzależniać się od barcisiowego forum.

Któregoś dnia dostałam zaproszenie na Chicago od Artura. Poza mną i moim ówczesnym partnerem miała tam być Beata z forum. Jechałam z przyjemnością, ale też z pewnym niepokojem, czy Artur na żywo okaże się równie miły, jak w rozmowach na forum. To był wieczór pełen niespodzianek… Przede wszystkim musical… ach, przeżyć to raz jeszcze… Celofa… Celofanowy Man… Przemiła Beata obok mnie w fotelu, z którą złapałyśmy od razu kontakt. Po spektaklu poszliśmy we czwórkę pod wyjście dla aktorów. Chwilę potem drzwi się otworzyły i pośród innych wyszedł On. Jedno spojrzenie w jego cieple oczy wystarczyły, żeby wszelkie wątpliwości zniknęły. Odruchowo przywitaliśmy się jak najlepsi przyjaciele „na misia”.

Poszliśmy wszyscy na kawę do kawiarni. Artur oczarował mnie naturalnością, ciepłem, skromnością i tak mi pozostało do dzisiaj. Bardzo go lubię, bardzo cenię, szanuję i wiem, że gdybym kiedykolwiek potrzebowała pomocy, mogę na niego liczyć, bo taki właśnie jest. Bezinteresowny i życzliwy ludziom dookoła. Jakiś czas temu zaangażowałam się w pomoc bezdomnym zwierzętom i pośrednio bezdomnym ludziom, bo przy okazji ratowania zwierzaków, poznaję ludzi w potrzebie. Nie mam już wolnej chwili, żeby dalej bywać na forum, ale nigdy nie zapomnę tego czasu spędzonego w grupie fantastycznych ludzi pod wodzą Gospodarza, którego kocham jak brata i zawsze pomogę, jeśli będzie tego potrzebował. Bo możemy się nie widzieć latami, ale ta więź pozostaje na zawsze.

Kawał życia spędziłam na forum, nadal przyjaźnię się z Dośką i nigdy nie zapomnę tego forumowego czasu i tego, co mi dał. To był trudny dla mnie osobiście czas, dzięki forum łatwiej mi było pokonać problemy, bo czułam, że mam przyjaciół. I choć mnie nie ma fizycznie, to jestem sercem na zawsze.

Ewa