Nie wystarczą piękne słowa czy życzenia,
Bukiet kwiatów nie zastąpi serca głosu,
Ta tęsknota za błękitem Twoich oczu,
Kalendarze tkane srebrem Twoich włosów
I choć jestem już mężczyzną już dojrzałym
I choć życie mnie rzuciło w otchłań świata
Twego ciepła, Twoich dłoni ciągle mało…
Skryte łzy gdy los przybiera postać Kata
Moją głowę kładę dziś na Twe kolana
Jak okruszek mały szukam Twej czułości
Zamknę oczy… i w Twe serce zasłuchany
Serce moje szeptać będzie o wdzięczności
Nie znam osobiście autora tego wiersza, nie wiem, czy wydał jakiś tomik, czy napisał jeszcze cokolwiek. Nie wiem o nim nic poza tym, że…
Po spotkaniu autorskim związanym z moją książką „Rozmowy bez retuszu”, ktoś wręczył mi kopertę i odszedł. Odłożyłem ją na bok sądząc, że są w niej moje zdjęcia i prośba o ich podpisanie. Zawsze chętnie odpowiadam na takie listy, ale dopiero wtedy gdy znajdę trochę wolnego czasu. Dzisiaj właśnie był ten dzień. Umieściłem swój autograf na kolejnej fotce i sięgnąłem po wspomnianą kopertę. Wewnątrz nie było moich zdjęć, tylko dość cienka książka zatytułowana „Drugi brzeg” i dedykacja: „Panu Arturowi Barcisiowi z prośbą o życzliwą lekturę – skazani z Więziennego Klubu Literackiego „Bartnicka 10” w ZK Włocławek. Na dole numer telefonu kontaktowego do wychowawcy.
Przeczytałem wszystkie wiersze bardzo uważnie. Nigdy nie umiałem oceniać poezji i tym razem też nie ośmielę się wartościować tych tekstów. Nie wiem za co ci poeci (tak, tak poeci) zostali skazani. Jedno jest pewne, na każdy z tych wierszy kładzie się cień ludzkiej tragedii. Tragedii tych, którzy je napisali i tych, których skrzywdzili; ofiar, ale też ich matek, żon, mężów, dzieci. Niektóre wyznania tak szczere, że aż trudno uwierzyć, żeby ktoś o podobnej wrażliwości był w stanie zrobić coś złego.
Jeszcze trochę się wstydzę,
być dobrym dla innych.
Ciężko wymówić mi słowa,
przepraszam, proszę, dziękuję.
Gdy łzę uronię na melodramacie,
tłumaczę, że do oka coś wpadło
Mam dość bycia tym złym,
a dobrym jeszcze nie potrafię.
Najwięcej wierszy jest do matek stąd ten, który otwiera mój felieton. Ale i dzień szczególny, więc jeszcze jeden.
Jesteś morzem i wiatrem,
Słońcem i chmurą burzową
Krzykiem, pocałunkiem
I parasolem nad głową
Miłością i cierpieniem
Bólem, a potem plastrem
Klapsem i wybaczeniem
Ciepłym mlekiem i ciastem
Pytaniem i odpowiedzią
Kłamstwem i prawdą całą
Jesteś po prostu wszystkim
Bo jesteś moją mamą.
Zadzwoniłem pod podany numer. Pojadę.
Może chociaż ich matkom będzie lżej jak powiedzą, że ktoś się nad nimi pochylił.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.