Rostia

Ten pierwszy raz

Do „Teatru Mojego Życia” trafiłam przypadkowo. Powiedział mi o barcisiowej witrynie znajomy, chciałam zobaczyć, co to takiego. Akurat się szykował zlot, więc bezczelnie się tam wdarłam. Bezczelnie. Sama przyznaję. No i co? No i żyję.

Tego dnia lało. Jak z cebra. Długo lało i bardzo mokro. Jeżeli miałam nadzieję na piękną fryzurę, to szybko o tym zapomniałam. Jak również o suchych butach… Witek (Bobo) miał po mnie przyjechać, ale oczywiście się spóźnił…

Najpierw oczywiście spektakl: w teatrze Komedia. Ale zanim tam weszłam, to musiałam znaleźć Strażaka, którego nie znałam. Bo to On miał bilety. Numer telefonu miałam, ale do kogoś innego. Kto zresztą nie odbierał. No cóż… Pomyślałam, że jak się tak fatalnie zaczyna, to po prostu MUSI skończyć się świetnie. Limit pechu został wyczerpany. No i miałam rację.

Spektakl był świetny, zapomniałam o deszczu i o tym, że fryzurę diabli wzięli. Potem podróż autokarem ze Strażakiem za kierownicą tam, gdzie nigdy nie byłam, nie wiedziałam, że tam jest i skąd ptaki zawracają. Na krańcu tej drogi był jakiś hotel, który minęliśmy idąc po mokrej trawie, a na końcu tej mokrej trawy paliło się ognisko. Ogromna wiata, wielki okrągły dół na ogień i ławy naokoło. Tak to zapamiętałam. Dużo nieznajomych, to nie był pierwszy zlot, więc ludzie się już znali osobiście, nie tylko z forum, ale zaczęliśmy rozmawiać z Sobankami i już nie czułam się wyalienowana.

No i zaraz przyjechał Gospodarz, czyli Artur. Przywitał się ze wszystkimi i zlot uznaliśmy za otwarty oficjalnie. No i teraz nie wiem. Co bym nie napisała, to mi wychodzi wazelina. Parę razy pisałam i kasowałam. Bo pisały mi się same komplementy. A co ja będę prawić komplementy mężczyźnie! Komplementy są dla dam. Więc tylko: obyśmy więcej takich ludzi spotykali w naszym życiu.

Acha: Artur mi powiedział, że jestem cudowna. Hehehehe. Wiem, co to u Niego znaczy: bezczelna. Powiedział mi to nawet dwa razy. No, to już w ogóle…
Ale gdybym nie była, to bym Go nie poznała. Howgh!

Rostia