Gala oskarowa. Jedną ze statuetek wręczać będzie legendarna gwiazda kina lat 60-tych Kim Novak. Spodziewam się raźnej staruszki, wszak kobitka ma już ponad 80 lat. Pamiętam ją z dzieciństwa gdy na czarno-białym telewizorze sąsiadów (nie mieliśmy jeszcze wtedy swojego) oglądałem filmy z jej udziałem. Osobiście wolałem Marylin Monroe, ale Kim też była świetna.
Mam na myśli oczywiście urodę, bo jako dorastający chłopak bardziej byłem zainteresowany jej kształtami niż głębią aktorstwa. Za każdym razem gdy pojawiała się na ekranie działo się ze mną coś dziwnego. Nie do końca wiedziałem co to jest, ale było bardzo przyjemne. Zawrót głowy podczas oglądania „Zawrotu głowy” Hithcocka pamiętam bardzo dokładnie. Zastanawiam się czy część tych emocji poczuję ponownie, gdy Gwiazda zalśni w blasku reflektorów. Zadbana starość może być naprawdę piękna.
Nasza ukochana Danuta Szaflarska jest ciągle jedną z najpiękniejszych kobiet jaką znam. Wreszcie jest! Prowadzona elegancko przez Matthew McConaugheya podchodzi do mikrofonu. Światło pada na twarz i… Zastanawiam się czy wybór kategorii, bo aktorka ma wręczyć Oskara za film animowany, to jakiś ponury żart, czy wręcz złośliwość organizatorów. Bo animacja jest całkowita! Tam gdzie powinna być twarz słynnej Kim Novak jest ulepiona jakaś maska, która z Kim Novak, wszystko jedno starą, czy młodszą nie ma nic, ale to NIC wspólnego! Zastanawiam się co trzeba mieć w głowie, żeby na głowie zrobić sobie coś takiego.
Zawsze powtarzam, że w aktorstwie najbardziej fascynuje mnie możliwość zmieniania siebie. Że dzięki roli, którą gram mogę być kimś kim nie jestem. Moja postać może inaczej niż ja chodzić, siadać, jeść, mówić itd. Mogę sobie dokleić wąsy, albo tupecik, mogę seplenić, jąkać się, być garbaty albo kulawy.
Jeśli rola tego wymaga jestem gotów schudnąć, lub przytyć. Uwielbiam to. Cenię aktorów, którzy dokonują tego rodzaju wysiłku i w każdej roli są inni niż w poprzedniej. Znam też takich, którzy w każdej roli są tacy sami i tych mimo ich niewątpliwego talentu cenię mniej. Tych którzy marnują swój dar, bo im się po prostu nie chce nie cenię wcale. Bo zmienić siebie tak żeby to wyglądało wiarygodnie i naturalnie nie jest łatwo. Trzeba poświęcić sporo czasu i wysiłku żeby postać, której oddałem swoje ciało i duszę uwiodła widza na tyle, by zapomniał, że to tylko aktor, który gra.
Poza tym zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że widz odbierze moją przemianę jako dziwactwo, robienie czegoś na siłę, coś co bardziej mu przeszkadza w odbiorze roli niż pomaga. Ale próbować warto, a nawet trzeba. Ważne, żeby te wszystkie zabiegi nie były trwałe.
Po zejściu ze sceny zmyję makijaż, wyjmę spod kostiumu atrapę garbu, odkleję sztuczny zarost wrócę „do siebie” i zajmę się myśleniem o kolejnej roli, albo o czymkolwiek. Gdy skończę grać chudego wrócę do swojej wagi i wszystko będzie jak dawniej.
Czarek Żak po zakończeniu zdjęć do „Miodowych lat” zrzucił 30 kg. Można? Można!
Wspomniany Matthew McConaughey, który za genialną rolę w filmie „Witaj w klubie” chwilę później otrzymał Oskara, już nie straszy zapadniętymi oczodołami. Pewnie jest w trakcie zdjęć do jakiegoś filmu, w którym znowu będzie kimś innym. Kim Novak kimś innym już nie będzie. Obecna na Ceremonii jedna z najważniejszych aktorek mojego życia Liza Minelli też już nie. No, chyba że obie zagrają role starych aktorek, które zrozumiały jaką sobie zrobiły krzywdę próbując się na siłę odmłodzić.
Tylko, czy to jeszcze będzie aktorstwo?
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.