Koniec wakacji, trzeba iść do szkoły, więc i mnie się zebrało na kolejną lekcję polskiego. Jako humanista i tzw. człowiek kultury, czuję się w obowiązku dbać o czystość naszego ojczystego języka, przeto ośmielam się napisać tych parę słów. Na wszelki wypadek, a nuż się komuś przyda
Dzwoni do mnie facet z banku. – Czy rozmawiam z panem Arturem Barciś? – Nie – odpowiadam – A czy pod tym numerem będę mógł rozmawiać z panem Arturem Barciś? Ponownie odpowiadam, że nie, ale jeśli szanowny pan chciałby rozmawiać z panem Arturem Barcisiem, to owszem jestem przy telefonie. – A co to za różnica? – pyta mnie młody głos. – Otóż różnica jest taka, że nazwiska w języku polskim się odmienia. Jak się pan nazywa? – Jan Nowak (nazwisko zmieniłem, bo nie uprzedziłem, że je wykorzystam). No właśnie. Zamiast na lekcje polskiego, pańscy koledzy chodzili na wagary z Janem Nowak, czy z Janem Nowakiem? – zapytałem. – No, tak. Będę pamiętał. Dziękuję. Proszę bardzo. Nie, nie, nie jestem typem, który na każdym kroku poucza innych jak powinni mówić. Zrobiłem, to odruchowo, bo byłem zły, że ktoś kolejny raz zawraca mi głowę sprawami, na których się nie znam, a do tego popełnia błąd językowy.
Mam w nosie czy Jan Nowak zapamięta moją uwagę, czy nie. Nie jest politykiem, ani dziennikarzem, więc niech sobie mówi jak chce. Ale już ci ostatni powinni się przynajmniej starać. W końcu jedni nas Polaków reprezentują, a drudzy o nas piszą, lub mówią. Spośród polityków pominę przypadki beznadziejne, o których już tu pisałem. Niestety, ostatnio usłyszałem kilka razy jak jeden z posłów rządzącej koalicji uparcie powtarzał, że ustawa będzie dopiero za półtorej roku, a inflacja nie będzie większa niż 3,5 procenta.
Przypominam. Nie „półtorej roku”, bo „rok” to rodzaj męski, więc mówimy „półtora roku” i nie „3.5 procenta”, tylko „3.5 procent”, bo „procent” się nie odmienia. Pal sześć polityków, ale dziennikarze? – Panie Arturze, czy ma pan wolny 5 październik, bo chciałabym się umówić na wywiad?- pyta pani z popularnego pisma. – A ile październików mamy w tym roku, że chodzi pani o ten piąty? Widocznie uznała, że mi odbiło, bo odłożyła słuchawkę. Gdyby wiedziała, że robi błąd, pewnie by się poprawiła i powiedziała, że chodzi jej o 5 października (w domyśle 5 dzień października), ale …nie wiedziała.
Kto jak kto, ale dziennikarz powinien wiedzieć! W mojej ulubionej stacji radiowej TokFm, pewna pani od lat używa formy „wymyśleć”, choć takiego słowa w naszym języku nie ma. Owszem, jest słowo „wymyślić”, ale żeby to wiedzieć, pani redaktor musiałaby najpierw pomyśleć, a z tym jak widzę nie jest najlepiej. Używanie błędnej formy „tą” zamiast „tę”, np. tę książkę, tę gazetę itd., jest wśród dziennikarzy tak powszechne, że już przestałem na to zwracać uwagę. Podobnie jest z pleonazmami. Te wszystkie „cofnąć do tyłu”, „spadać w dół”, czy „w miesiącu styczniu”, że o „fakcie autentycznym” nie wspomnę, raczej mnie już bawią niż złoszczą.
Podejrzewam zresztą, że niektórzy z nich potrafią, w pewnych okolicznościach cofać się do przodu, a nawet spadać do góry, więc nie będę się czepiał. Zwracam tylko uwagę, na banalną prawdę, że skoro człowiek uczy się całe życie, to i ojczystego języka też wypadałoby się w końcu nauczyć. Zgadzam się, że jest to trudne nad wyraz i przyznaję, że sam niedawno natknąłem się na pewną zagadkę. Otóż, wiem, że nazwy miejscowości odmienia się tak jak imiona własne, czyli np. miasto Włoszczowa, ale peron we Włoszczowie, a nie we Włoszczowej, Jabłonna, ale piękny pałac w Jabłonnie, a nie w Jabłonnej, podobnie jak Częstochowa i Jasna Góra w Częstochowie., a nie w Częstochowej. To dlaczego u licha z Limanową jest inaczej?
Na stronie internetowej Akademii Języka Polskiego jest Narodowy Test z Języka Polskiego, który polecam wszystkim takim jak ja purystom. Błędu, który ja popełniłem już nie zrobicie, bo już wiecie, że w Jabłonnie, że we Włoszczowie i że nie wiedzieć dlaczego …Limanowej. Swoją drogą, trudny jest ten nasz ojczysty język, oj trudny. Przekonajcie się sami. Mój wynik 29 na 40. Słabo? Zobaczymy!
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.