W kilku słowach...
gru 27

Rocznik 2012

NaTemat

Nie wiem co mnie podkusiło, jakaś potrzeba widocznie, ale pozytywnie odpowiedziałem na zaproszenie portalu NaTemat.pl i w Wigilię umieściłem tam pierwszy odcinek mojego blogu. Już niebawem kolejny fragment mojej opowieści, o mnie, o was, o tym co mnie otacza. To oczywiście mój subiektywny opis. Można się z nim nie zgodzić 🙂

Ciekaw jestem Waszych komentarzy.

NIE JESTEŚ SAMA

Gdy fundacja Okularnicy im. Agnieszki Osieckiej, a ściślej Agata Passent zaproponowała mi napisanie scenariusza i reżyserię tego spektaklu na początku był tylko jeden pomysł autorstwa Tereski Drozdy. Zaprosić dwie wielkie aktorki, które zazwyczaj grają osobno, czyli Stanisławę Celińską i Krystynę Tkacz. Gdy opowiedziałem im swój pomysł na ten spektakl kupiły go od razu i tak się zaczęło.

Wczytując się w poezję Osieckiej zauważyłem, że jeśli odrzuci się znaną wszystkim melodię i powierzchowną interpretację odkrywa się treści, które gdzieś umykały. Niektóre są tak aktualne („gdzie w cichej niezgodzie przyszło nam żyć”), że Agnieszka Osiecka dla mnie stała się przede wszystkim Wielką Poetką, a dopiero potem autorką tekstów piosenek. Do współpracy zaprosiłem niezawodnego przyjaciela Wojtka Borkowskiego, który dobrał równie niezawodnych muzyków (Paweł Stankiewicz i Maciek Szczyciński) i stało się.

Co się stanie 1 października w teatrze Roma nie wiem. Pierwszy raz robię spektakl, na którego realizację (nie licząc prób muzycznych w sali prób dzięki uprzejmości Ateneum) mam… 4 godziny. Tyle czasu dostałem od teatru, który będzie tuż po premierze legendarnej „Deszczowej piosenki”.

Mimo to wierzę, że się uda. Mam nadzieję, że nawet gdyby gdzieś coś poszło nie tak, to publiczność i tak doceni absolutnie genialne, całkowicie nowatorskie wykonania Stasi i Krysi. Aż się wstydzę przyznać, że też tam sobie na początku podśpiewuję.

Jestem pewien, że ten jednorazowy występ będzie miał swoje dalsze życie, bo już kilka teatrów jest zainteresowanych z Ateneum na czele.

Zapraszam 🙂

Dzisiaj dostałem propozycję z radiowej Trójki, że obejmą patronat nad trasą koncertową po Polsce z naszym spektaklem z finałem w studiu im. Agnieszki Osieckiej na Myśliwieckiej i nagraniem płyty.

ŚRUBA

Dzień jak co dzień. Jadę spokojnie do teatru, mam wystarczająco dużo czasu, bo o tej porze korki są w przeciwną stronę. Nagle słyszę charakterystyczny warkot koła mojego samochodu. Kapeć. Złapałem gumę. Zatrzymuję się na wysepce między pasami jezdni. Nie denerwuję się, bo choć nie wiem zbyt dobrze dlaczego samochód jeździ, to koło wymienić umiem. Stawiam trójkąt ostrzegawczy i zabieram się do roboty. Wkładam lewarek we właściwe miejsce i kręcę. Na szczęście koło nie podniosło się zbyt wysoko, kiedy przypomina mi się, że najpierw trzeba odkręcić śruby.

Znajduję odpowiedni klucz i odkręcam, na koniec zostaje mi śruba, która jest zabezpieczona specjalnym antykradzieżowym czymś, na co trzeba nałożyć specjalną nakładkę pasującą tylko do tej śruby i wtedy dopiero można tę śrubę odkręcić. W otchłaniach mojego bagażnika znajduję specjalną nakładkę nakładam na rzeczoną śrubę i …zaczyna się horror.

Nakładka nie odkręca śruby, bo się nie zahacza o to „coś”. Czasu się robi coraz mniej, dzwonię do teatru, że nie będę pół godziny przed przedstawieniem, bo złapałem gumę. Dalej próbuję odkręcić cholerną śrubę. Nabijam, nasadzam klucz, modlę się, klnę, a śruba ani drgnie. O 19:00 (spektakl zaczyna się o 19:30) dzwonię do teatru, żeby wysłali po mnie kogoś, bo wygląda na to, że nie dam rady zdjąć tego koła. Ryczą ze śmiechu, ale wysyłają.

Dzwonię do assistance, żeby mi pomogli odkręcić koło. W głosie miłej pani słyszę ślady rozbawienia, ale zgłoszenie przyjmuje. Ciągle próbuję pokonać upartą śrubę. O 19:10 dzwoni facet z teatru, że po mnie jedzie, ale nie wie gdzie dokładnie jestem, Tłumaczę, ale nie jest to łatwe, bo stoję na środku ruchliwej Trasy Toruńskiej w miejscu, które nie ma konkretnego adresu.

O 19:20 dzwoni, że jeździ i jeździ i nigdzie mnie nie widzi. Do rozpoczęcia spektaklu zostało 10 minut. Desperacko próbuję kogoś zatrzymać. Mam szczęście. Trzeci mijający mnie samochód zatrzymuje się. Błagam pana Tomka (tak ma na imię mój wybawca) żeby mnie zawiózł do Och-teatru, bo za chwilę muszę być na scenie. Zgadza się. Jedziemy. Z teatru dzwonią, że jest już po 3 dzwonku. O 19:30 wpadam do teatru, błyskawicznie przebieram się w kostium i wychodzę na scenę. Publiczność bawi się jak zwykle. Spektakl się udał… jak zwykle. Pod teatrem czeka na mnie wóz techniczny z wielką platformą. „Podobno koła pan nie umie odkręcić panie Arturze?” – żartuje Pan Techniczny. Jedziemy. Pół godziny walki ze śrubą i Pan Techniczny się poddaje.

Jest 22:40. Wciągamy moje auto na lawetę i jedziemy do całodobowego warsztatu wulkanizacyjnego. Trzech Panów Wulkanizatorów próbuje wszelkimi sposobami i nic. – Trzeba przyspawać inną śrubę do tej upartej, to pójdzie – diagnozuje jeden z nich. – Spawajcie – mówię. – Nie mamy spawarki. Około północy docieramy do serwisu Volvo. Następnego dnia koło zostaje zdjęte bez spawania, ale muszę kupić nowy komplet śrub. Zauważam, że nakładka jest już inna. – Dlaczego ? – pytam. – Bo tamte się szybko wyrabiały – odpowiada trochę zawstydzony pracownik. Mam nadzieję, że reszta samochodu nie wyrobi się zbyt szybko, bo bardzo go lubię.

MAYDAY

Chyba już czas otworzyć ten temat, bo zapowiada się, że ten spektakl będziemy grać bardzo długo, czyli wątek ma szansę mieć długi żywot
„Mayday”, to chyba najsłynniejsza farsa Raya Cooneya, choć u nas w Och-teatrze nie będzie farsą. Krystyna Janda, która jest reżyserem tego spektaklu chce wystawić dobrą komedię, a to oznacza, że tanie farsowe chwyty nie będą tu miały miejsca. Wręcz przeciwnie. Tę nieprawdopodobną historię będziemy grali bardzo serio i właśnie dlatego będzie ona jeszcze bardziej śmieszna. Co jakiś czas będę tutaj zdawał relację z prób. Premiera 18 marca. Zapraszam

Premiera zbliża się wielkimi krokami i powoli zaczynam mieć drżące nogi jak Szczęsny przed Renaldem. Nie wiem, czy już mówiłem, że scena w Och-teatrze to po prostu wybieg jak dla pokazów mody, a ja jako model sprawdzałem się jak dotąd średnio. Mimo to wierzę, że „Mayday” będzie hitem sezonu, bo nikt tak tej komedii jeszcze nie grał. Nowoczesny teatr. Krytycy będą pewnie odmiennego zdania, wszak żaden facet nago u nas nie paraduje, a to jest ostatnio obowiązkowe w tzw. nowoczesnym teatrze.
Rolę mam już właściwie gotową i jedynym problemem jest nie „gotować się” grą Rafała Rutkowskiego, który jest w roli Johna rewelacyjny!

13 marca.
No i po I Generalnej. Koszmar. Nic się nie chciało zgrać. Piękna dekoracja była całkowitą nowością, kostiumy przeszkadzały, muzyka (The Beatles) też. 3 razy zapomniałem tekstu, bo zupełnie nie mogłem się skoncentrować. Na dodatek dopadła mnie wiosenna alergia, więc płynę z nosa i oczu. Leki powodują, że chce się spać, a ja muszę być na 100% aktywny, więc nie biorę. Mam nadzieję, że II Generalna, po porannych poprawkach pójdzie lepiej. Oby

14 marca
Uffff. II Generalna poszła dużo lepiej i jest nadzieja, że wszystko się jakoś ułoży. Problem w tym, że taka komedia (świadomie nie mówię farsa, bo u nas to jednak trochę coś innego) wymaga niezwykłej precyzji przy ogromnym tempie akcji, a to można osiągnąć tylko żmudną pracą, więc to robimy. Jutro o 21.30 III Generalna i pełna widownia. Pierwszy prawdziwy sprawdzian.

15 marca III Generalna
Właśnie wróciłem z teatru. Spektakl skończył się ok północy (zaczął o 21.45 bo Krysia grała w Polonii), potem uwagi, poprawki itd. Poszło chyba dobrze, choć publiczność swoimi reakcjami ciągnie nas czasem w stronę, której wolałbym uniknąć. Sam już nie wiem. A może ta farsa (teraz świadomie piszę farsa) jest po prostu tak napisana, że inaczej się nie da?

Dzisiaj pierwszy spektakl przedpremierowy, czyli „normalna” publiczność na widowni.

18 marca. PREMIERA.
No i po premierze.

Chyba się udało, bo publiczność (min. prof. Bralczyk, Janusz Gajos, Wiktor Zborowski,Krzysztof Materna, Marek Koterski, Justyna Steczkowska, Magda Umer, Czarek Żak z Kasią) bawiła się znakomicie. Po spektaklu usłyszałem wiele miłych słów, które naprawdę wydawały się szczere.

Zapraszam do pisania swoich opinii.

OSKARY 2012

Jest 1.30 w nocy. Za pół godziny zacznie się Oskarowa Gala. Święto kina. Zarywam tę noc co roku, bo z jakichś i mnie samemu nieznanych powodów chcę się do tego święta (święta?) przyłączyć. Uczestniczyć w nim. Wraz z synem, choć każdy osobno układamy listę zwycięzców w poszczególnych kategoriach. W tym roku mam klopot, bo zeby nie przegrać muszę stawiać na film, który mnie zawiódl.

„Artysta” mnie rozczarowal. Jak dla mnie sam pomysl, to troche za malo. Moze się mylę, bo Franek jest tym filmem urzeczony. On przynajmniej głosuje uczciwie. Ja kunktatorsko tez postawiłem na film Hazaneviciusa, bo nie chcę przegrać zbyt dotkliwie. Jak co roku. Postawiłem też na Meryl i Georga i baaardzo kibicuję Agnieszce, choć przekornie postawiłem na „Rozstanie”. Kompletnie nie rozumiem tylu (11) nominacji dla „Hugo i jego wynalazek” , bo wynudziłem się na tym filmie jak nigdy i nawet za efekty specjalne bym mu Oskara nie dał.

Zaczyna się!

KOCHAĆ w Gorzowie

Zapraszam do teatru im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. na mój spektakl pt. „KOCHAĆ”. Piszę mój, bo tak jest. Wymyśliłem go słuchając piosenek Piotra Szczepanika i tak jakoś te piosenki ułożyły mi się w historię, którą postanowiłem pokazać w teatrze. Teatr w Gorzowie, bo jest tam zespół, któremu się chce J No i wszyscy umieją dobrze śpiewać. „KOCHAĆ” jest musicalem, czyli dużo śpiewu i tańca. Od innych musicali różni się tym, że dialogi to teksty piosenek. Jedynym tekstem mówionym jest słynne zdanie „Tak mało brakowało, żeby to, co najpiękniejsze między nami nigdy już nie wróciło. Dlaczego to zrobiłeś” Wielbiciele talentu Piotra Szczepanika wiedzą, że po tym tekście musi nastąpić słynne… ”Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem…” i nie zawiodą się. Mam nadzieję, że i inne wielkie przeboje piosenkarza mojej młodości ożyją na nowo.

Zrobiłem ten spektakl, bo …przyszła do mnie nostalgia, dzień był niepodobny do dnia, spaliłem żółte kalendarze i wysłałem wszystkie puste koperty. Jeszcze raz zapraszam.

Artur Barciś.