Środa miała być całkiem luźna i przyjemna i nawet tak się zaczęła. Wędrowałam sobie do pracy cała zadowolona dopieszczając myślowo projekt z motylami, gdy nagle drogę zastąpiła mi Taka Jedna i dobry humor diabli wzięli, a czarci ponieśli. Taka Jedna czyha na mnie wszędzie i dopada łapczywie krzykliwie zadając pytania dlaczego Premier jej nie lubi, kto zabił Reksia i czy samochody muszą śmierdzieć.
Na szczęście Taka Jedna nie domaga się natychmiastowej odpowiedzi ale ogłupia skutecznie i długofalowo.
Lekko ogłuszona Taką Jedną wchodzę do pracy, a tam siedzi Młody z dziwnym wyrazem twarzy obok zaś pan Prezes vice z wiąchą kwiatów i gębą dla odmiany rozanieloną. Gdyby nie uszy, to jak nic śmiałby się na okrągło. Prezes do mnie z tymi kwiatami leci, mało butów nie pogubi, rąsie całuje, cały w skowronkach hołdy dziękczynne składa małpę na sznurku z siebie robiąc i ze mnie przy okazji. To znaczy, prezes vice przyjechał podziękować, bo ledwo kilka dni temu na zasadzie „ręka rękę myje, noga nogę podstawia” umowę śmy zawarli, a ja niczym istny anioł z niebiesiech sprawę już załatwiłam. No faktycznie! Myślałby kto, że narobiłam się zgoła jak oślica Baalama za pługiem! Raptem dwa telefony i po sprawie, więc bardzo proszę, żeby mi tu pan prezes vice więcej z łapówkami nie wyjeżdżał, tym bardziej, że ja kwiatków NIE pijam 🙂
A co Młody na to?!
– przyjęcie korzyści materialnej o wartości do 500 zł nie może być traktowane jako łapówka
Przysięgam z ręką na sercu! Tak powiedział! Oboje z vice, jak na komendę zrobiliśmy w tył zwrot i chodu za winkiel żeby się wyśmiać. Długo się nie śmiałam, bo Szefowa zapragnęła projekty obejrzeć i parę spraw omówić. Dzięki społecznej konsultacji (za którą bardzo społeczeństwu dziękuję!!) motyle zachwyciły Szefową do tego stopnia, że po pierwsze: mam zrobić oprócz ulotki projekt plakatu, który ma być utrzymany w tej samej konwencji tematycznej, ale jednak w innej szacie graficznej, po drugie – zaprojektować i zrobić ulotkę na temat alkoholu, alkoholizmu itp.
Przepraszam bardzo, ale co to ja jestem?! Pisarz gminny, czy inny Kadłubek? Tak sobie warczałam pod nosem, a Szefowa swoje:
– taką rozumiesz kochana, żeby do prostego narodu przemówiła – rozmarzyła się głośno moja dyrekcja.
Proszę bardzo! Szefowa mówi, Szefowa ma!
- alkohol zabija powoli, ale narodowi się nigdzie nie śpieszy
- niedaleko pada Polak od jabola
- lepiej być znanym pijakiem niż anonimowym alkoholikiem
- żegnaj rozumie spotkamy się jutro
A o wiele Szefowa ma życzenie to mogę jeszcze parę takich trafiających w naród hasełek wymyślić.
Szefowa żart doceniła, ale ulotka ma być, że mucha nie siada, a jak siada to jej się zadek przylepia.
Od razu przyznałam bez bicia, że całkiem na trzeźwo, to się nie da, więc pozwoli Szefowa, że łyknę małe „co nieco”, żeby procesy twórcze uruchomić. Szefowa dostała wytrzeszczu wręcz książkowego i jakby ją zatchnęło… tak jakoś jąkać się zaczęła:
– Małgośka??!! w pracy pić chcesz??
– ee tam!! zaraz chcesz… mus to mus, a przy odrobinie fantazji samą zagrychą można się urżnąć, więc nijakiej szkody tu nie ma
– ja cię kiedyś zabiję – zakończyła audiencję Szefowa, ścierając spływający dostojnie po policzkach tusz w kolorze black.
Zabić nie zabiła, ale na szkolenie wysyła. Takie ekstra, hiper super i w ogóle. Europejsko-unijne. Jutro jadę. Niechętnie i z przymusu. Szkolić mnie będą efesowo, a szlifować grantami podpierając strukturalnie. Młodemu na tę wiadomość szczęka na biurko opadła i pewnie leży tam bidulka do tej pory, bo Młody myślał, że sam na to szkolenie jedzie, i że jak wróci to jeszcze bardziej będzie mógł się mądrzyć, a tu Szefowa garba mu na plecy wsadziła w osobie piszącej te słowa.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.