Jesień przyszła. Znowu. Jak co roku. Strąciła liście z drzew i uśmiechy z twarzy. Większość ludzi woli jednak lato od jesieni. A jesień w tym roku piękniejsza niż zwykle, złota, pogodna, ciepła. Za ciepła dla niektórych, zbyt złota dla innych. Takie nasze przyzwyczajenie. W kraju malkontentów nie wypada się uśmiechać. Szczególnie jesienią. Przecież wszystko dookoła takie koszmarne, takie okropne, takie nie takie. Dzieci chodzą po domach poprzebierane, pomazane, a jak im cukierka nie dasz, to ci furtkę pastą do zębów wysmarują. Psikus taki. Halołin jakiś głupi, nie nasz, nie polski.
Kwesta na Powązkach. Jak co roku uprawiamy z Frankiem to cudowne żebractwo. Żeby „zapracować” na datki gramy na puszkach jak na bębenkach. Żartujemy, że każdy może nam „nawrzucać” do woli. Jedyna okazja! Podchodzi jakaś pani i zwraca nam uwagę, że na cmentarzu nie wolno się wygłupiać. Ludziom brakuje wielu rzeczy, ale czasem najdotkliwszym brakiem jest brak poczucia humoru. Z drugiej strony to, co dla jednych jest zabawne i sympatyczne, dla drugich już takie być nie musi.
Plan serialu „Ranczo” jakiś czas temu. Filmowe Wilkowyje to w dużej części Jeruzal, mała wieś między Mińskiem Mazowieckim a Siedlcami. Kręcimy chyba trzeci sezon, serial zdobył już dużą popularność, więc wokół planu stoi sporo gapiów. Na słynnej ławeczce czwórka aktorów powtarza kolejny raz tę samą scenę. Siedzę z boku, czekając na swoją kolej i słucham co ludzie mówią. – I po co to tak kryncum i kryncum, w kółko to samo? – Samolot przeleciał i się źle nagrało – tłumaczy lekko podchmielonemu panu (wypisz, wymaluj jak aktorzy na ławeczce), pani w chustce na głowie. – To prawda, że uni płacum jak się tam gdzie stanie, jak kryncum? – Ano, płacą, ale nie jak się stanie byle gdzie, tylko tam gdzie oni postawią. Osiemdziesiąt złotych płacą. – Aż tyle?! Za samo stanie? – To zależy, czasem trzeba przejść na drugą stronę ulicy, albo na przystanku do autobusu wsiąść, albo co innego. Nudne to jest bardzo, bo powtarzać trzeba po sto razy, jak samolot przeleci, albo aktor tekstu zapomni. – Pani już grała pewnie, że tak się pani zno. – A grała, grała, w każdej serii gdzieś tam się przemazałam, jak to mój wnuczek mówi. Dzisiaj też będę grała, tylko w następnej scenie. Takie granie, to łatwe jest, powiem panu, tylko nudne trochę, jak mówiłam. Najgorsze to jest w tą kamerę nie patrzeć. – A co? Nie wolno? – No, przecież mówię. Jak kto jeden choć w kamerę okiem łypnie, to od razu przerywają i powtarzać trzeba. A czasem to oko samo leci jakoś w tamtą stronę. Ostatnio, to sobie taki sposób znalazłam, że jak było hasło „akcja!”, to od razu zdrowaśkę zaczęłam odmawiać, żeby myśli czymś zająć i w tą cholerną kamerę nie spojrzeć. Jak skończyli, to cały różaniec odmówiłam. – Osimdziesiunt złoty mówi pani. A gdzie to się trza zgłosić? – Musi pan zapytać o pana Krzysia, albo pana Michała, oni się statystami zajmują. Ale pana nie wezmą, pan wypity już jest. Trzeźwym trzeba być. – A ci na ławeczce, to co? Trzeźwi siedzom? – Pewnie, że trzeźwi, to aktorzy są, oni tylko grają pijanych. Jak plan się skończy, to w auta siadają i do Warszawy jadą. Zdjęcie sobie z tym Solejukiem zrobiłam, to wiem. Jak grał, to był nawalony jak stodoła, a jak podeszłam do niego, to nic czuć nie było. – No, taaak. Bo to wszystko oszustwo jest. Jak tak się oglundo tyn serial, to nawet śmiesznie jest. Ludzie się śmiejom, bo myślom, że to o kim innym. Ale powim pani, że jak ta ekipa se już pojedzie, a człowiek tak usiundzie samotnie na tyj ławeczce bez grosza przy duszy, to wcale nie jest śmiesznie.
Nowe odcinki „Rancza” już na wiosnę. Teraz trzeba w miarę pogodnie przetrwać zimę.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.