W kilku słowach...
lis 29

Listopad 2008

Pożegnanie

Trudno się pogodzić ze śmiercią kogoś bliskiego. Coś, dużo tych śmierci spotyka mnie w tym roku. Janek Kociniak, Gustaw Holoubek,Krzysiek Zaleski, a teraz Jan Machulski. W nawale zajęć, spóźniłem się na pogrzeb i było mi bardzo głupio, kiedy biegłem alejką, którą już wracali inni żałobnicy.

Na szczęście, zdążyłem jeszcze złożyć kondolencje Julkowi i Pani Halinie,a potem przez chwilę zadumy, pożegnać się z Jankiem. Tak naprawdę wcale się z Nim nie żegnałem. Wiem, że, tak jak był przy mnie od samego początku mojego zmagania się z aktorstwem, będzie przy mnie zawsze. Panie Profesorze, Mistrzu, Przyjacielu, Janku…dla mnie ciągle jesteś na TYM świecie. I zawsze będziesz.

„Szarańcza” cd

Prawdę mówiąc nigdy jeszcze, nie byłem w takiej sytuacji. Mam grać w przedstawieniu, które, na 10 dni przed premierą, znam jedynie z egzemplarza, z którego uczę się tekstu.

To, oczywiście wina sytuacji, o której nie chcę tutaj pisać, ale fakt faktem, że 5 grudnia kurtyna (o ile będzie) pójdzie w górę i nikogo nie będzie obchodziło co działo się wcześniej. Rola jest bardzo ciekawa, podobnie jak sztuka i myślę, że takiego mnie, nikt jeszcze na scenie nie widział, ale to, że mam tak mało czasu, stresuje mnie potwornie. Nawet nie chcę myśleć co będę przeżywał na premierze. Jutro pierwsza próba na scenie. Tekst już prawie umiem, więc nie powinno być źle. Czym ja się przejmuję? Przecież do premiery jeszcze prawie dwa tygodnie!

„Szarańcza”

Niespodziankom nie ma końca i to właśnie jest nudne – napisał kiedyś Sławomir Mrożek, ale jakoś trudno mi się z nim zgodzić. Myślałem, że odpocznę sobie trochę po premierze „Odejść” Havla, aż tu nagle wzywa mnie do swojego gabinetu Pani Dyr. Cywińska i składa tzw. propozycję „nie do odrzucenia”.

„Szarańcza” Biliany Sbrljanowić, to kolejna premiera (5 grudnia 2008)”nowego Ateneum”, a ja z powodu różnych perturbacji obsadowych, muszę zagrać w niej, jedną z głównych ról. Sztuka jest próbowana od kilku miesięcy, a mnie na stworzenie postaci, zostało trochę ponad 2 tygodnie. Wcale nie lubię takich niespodzianek, bo do roli lubię się przygotować starannie i bez pośpiechu, ale z drugiej strony, lubię wyzwania, i teraz mam co mam. Rola, podobnie jak cała sztuka, jest piekielnie trudna, ale reżyserka Natalia Sołtysik, choć młoda, to zdaje się bardzo dobrze wiedzieć co chce osiągnąć. Cóż, zobaczymy.

„Odejścia”, po premierze

Cóż, chyba się udało. Nie śmiem wyrokować o jakości naszego spektaklu, bo od tego są recenzenci, ale jedno jest pewne…

…Havlovi się podobało. Stwierdził, że to może trochę inna sztuka niż ta, którą napisał, ale na pewno nie jest gorsza, a może nawet lepsza. Był naprawdę, szczerze zachwycony. Reakcje publiczności były dość nietypowe, bo na widowni było mnóstwo polityków, a sztuka bezlitośnie obnaża ich koniunkturalizm, fałszywość obietnic i moralną pustkę.

Nie bardzo było im do śmiechu, bo trzeba by się śmiać z samych siebie, a to jest dość bolesne, szczególnie w teatrze. Lech Wałęsa odebrał oklaski na jego cześć, ale na bankiecie nie został. Szkoda. Jestem potwornie zmęczony.

Idę spać.

„Odejścia” przed premierą

Jutro premiera. Po dzisiejszej, ostatniej, próbie generalnej jedno wiem na pewno. Ten spektakl nie przejdzie bez echa.

Wszyscy zagrali perfekcyjnie i oby tak było jutro. To nie moje słowa. To dzisiejsza ocena naszej pracy i życzenia naszej Pani Reżyser Izabeli Cywińskiej. Publiczność, na którą złożyli się znajomi i rodzina, była na początku dość powściągliwa, ale na koniec brawa, brawa, brawa.

Jutro diabli wiedzą jak będzie, bo obecność samego autora Vaclava Havla, tudzież innych wielkich tego świata z Lechem Wałęsą na czele, może sprawić, że reakcje będą…, no właśnie, jakie? Jutro się okaże. Trzymajcie kciuki. Musi się udać. Dzisiaj w radiu, gdzie nagrywałem kolejny odcinek „Jezioran”, pewien wybitny kolega powiedział do mnie: „Co, Ateneum wraca do gry?”. Jakoś tak cudnie mi się na duszy zrobiło.

„Odejścia” cd

No i po II Generalnej. Na widowni było kilkudziesięciu studentów ASP i tłumacz sztuki Andrzej Jagodziński. Z tłumaczami jest czasem problem, bo często tak uparcie trzymają się swojej wersji sztuki, że uniemożliwiają jakąkolwiek interpretację.

Chyba mogę się przyznać, że Cywa dokonała w treści sztuki sporo istotnych zmian (czyt. skrótów) i była pewna obawa jak na to zareaguje autor, który będzie na premierze. Po dzisiejszej próbie, jesteśmy trochę spokojniejsi, bo tłumacz był naszą inscenizacją …zachwycony ! Młodzież, sądząc po reakcjach, mniej, ale jak wyjaśnił nam ich profesor ; to sztuka polityczna, a młodzież się dzisiaj polityką nie interesuje. Na III Generalnej będzie już bardziej normalna publika (znajomi, rodzina i przyjaciele), więc mam nadzieję, że będzie lepiej. Zdam relację.

Odejścia

Sztuka Vaclava Havla jest znakomita. Dzisiaj była I Generalna i choć nie wszystko poszło tak jak powinno, to czuję, że będzie dobrze. Szum medialny wokół pierwszej premiery nowej dyrekcji, trochę nas wszystkich deprymuje, ale i mobilizuje.

„Odejścia” wymagają bowiem, niezwykłej dyscypliny. Na scenie bez przerwy coś się dzieje i wystarczy sekunda nieuwagi, a rytm spektaklu natychmiast ulega zakłóceniu. Wszyscy wiemy jak bardzo jest to ważne i nikt nie odpuszcza. Ja rolę mam gotową i już bardzo łaknę ….publiczności. Bardzo jestem ciekaw jej reakcji. Jutro II Generalna. Na widowni mają być jacyś studenci i różni znajomi. Nareszcie!

7 listopada, piątek

Ufff. Nareszcie próba „Odejść” poszła świetnie i wreszcie nabieram trochę spokoju. Co prawda, jak sobie pomyślę o premierze (nie Tusku, broń Boże), to adrenalina znowu daje znać o sobie, ale już nie tak jak tydzień temu.

Najbarciś jestem ciekaw reakcji Waclawa Havla, bo inscenizacja Cywy trochę odbiega od oryginału. Po prostu sztuka została odczytana raczej po polsku, niż po czesku i stąd może się u autora pojawić pewne zdziwienie. Zobaczymy. Lechowi Wałęsie raczej się spodoba, choć kto go tam wie. Cieszę się, że będzie mnie oglądał Władysław Bartoszewski, że o Tadeuszu Mazowieckim nie wspomnę. Szykuje się Wielka Premiera.

Kwesta

Jak co roku kwestowaliśmy z Franiem na Powązkach. To naprawdę niezwykłe przeżycie. Wydawałoby się, że stać z puszką i wyciągać od ludzi pieniądze, to nie może być nic przyjemnego, a jednak…

Ta kwesta jest szczególna. Bo tu nie tylko (choć przede wszystkim) chodzi zbieranie pieniędzy na szczytny cel. To również spotkanie ze starymi znajomymi, których widuje się tylko raz w roku. I wcale nie mam na myśli moich wspaniałych kolegów, którzy tak jak ja, co roku, czekają z puszkami na rogach powązkowskich alejek. Mam na myśli tych bezimiennych darczyńców, którzy wrzucając po parę złotych (choć zdarzają się i całe setki ) do naszych puszek, witają się z nami, tak jakbyśmy się dobrze znali, bo przecież byli tu z nami w ubiegłym roku, i dwa lata temu i 10 lat i 15…

Pamiętają jak Franek był malutki i krzyczał beztrosko ” Ratujmy Powązki, wrzucajcie pieniąski” i jak rósł, i jak mnie w końcu przerósł. Opowiadają co się przez ten czas zmieniło w ich życiu i jak śledzą moją karierę. Dziękują, pozdrawiają, wspominają. To przecudowne chwile. Wszystkim, których dzisiaj spotkałem na Powązkach, jeszcze raz serdecznie dziękuję. Do zobaczenia za rok o tej samej porze i w tym samym miejscu.