Dorota

Ten pierwszy raz

Gdyby ktoś spytał mnie od kiedy znam Artura, pierwszą odpowiedzią byłoby „od zawsze”, bo tak naprawdę wydaje mi się, że znam go wieki. Na barcisiowe forum trafiłam niemal od początku jego funkcjonowania. Trafiłam tam, bo przecież znałam i bardzo lubiłam go jako aktora. Wirtualna znajomość z Arturem zaprocentowała wieczorami spędzanymi przy komputerze na rozmowach z nim i z ludźmi tam poznanymi. Wszystkim nam wydawało się, że to szczyt oczekiwań, że lepiej być nie może.

Któregoś dnia jednak na forum weszła Ewa (bez ogonka – wtajemniczeni forumowicze doskonale wiedzą, o co chodzi). Coś między nami zaiskrzyło od razu i zaczęłyśmy coraz więcej ze sobą rozmawiać. W końcu okazało się, że rozmowy na forum, gg i przez telefon nie wystarczą, trzeba się spotkać. Nie wierzyłam, że mój mąż mnie puści, ale postanowiłyśmy z Ewą spróbować. Udało nam się nie tylko namówić go na zgodę na mój wyjazd, ale też zalogował się na forum i koniec końców sam postanowił ruszyć ze mną do Warszawy.

Ponieważ cała akcję namawiania Darka przeprowadzałyśmy na forum, kilka osób spontanicznie postanowiło dołączyć do tego spotkania. Nagle z chęci spotkania dwóch przyjaciółek, utworzyła się silna grupa forumowiczów gotowa rzucać wszystko i jechać do Warszawy, żeby spotkać się w realu, a naszym głównym celem było zobaczyć na deskach teatru naszego Gospodarza.

Miejscem zbiórki było mieszkanie Ewy. Zjawili się wtedy poza Darkiem i mną Wojtala z Krysią, Jarek z Marysią, Piotr z żoną, Beata, Strażak z Honoratą. Mieliśmy posiedzieć wszyscy parę godzin, poznać się lepiej, a potem udać się do teatru Komedia na „Chicago”, w którym Artur grał absolutnie rewelacyjnie rolę Amosa.

Jak zawsze wyjechaliśmy z domu w ostatniej chwili, bo trzeba było jeszcze odwieźć Jagodę i Olę do rodziców, a psa do hoteliku. Kiedy weszliśmy, byłam oszołomiona podróżą i dużą grupą ludzi, których miałam poznać i z którymi miałam wieczorem w końcu zobaczyć na żywo Artura. Powitani w korytarzu przez czekającą już na nas grupę czuliśmy się od pierwszych sekund jak w Rodzinie. Latałam podekscytowana po przedpokoju, a Ewa pyta mnie:
– Dośka, powiedz, co byś chciała w tej chwili najbardziej, jakie masz marzenie związane z tym przyjazdem?
Nie do końca załapałam, o co chodzi i zawołałam „Papierosaaaaa”.
– A po papierosie, czy jest coś, o czym marzysz w tej chwili – dopytywała Ewa.
Nie mogłam myśleć logicznie, za dużo się działo, za dużo głosów, śmiechu dookoła mnie… więc powtórzyłam, że papierosa i już.
I nagle za moimi plecami otwierają się drzwi i wychodzi z nich… ARTUR!

To był szok totalny, bo w życiu nie spodziewałam się, że go tu spotkam. Przecież mieliśmy dopiero wieczorem jechać do teatru i po spektaklu spotkać się z nim twarzą w twarz, a On stoi przede mną, uśmiecha się tym swoim czarującym, ciepłym uśmiechem i coś do mnie mówi. Rzuciłam mu się na szyję, gadałam jak najęta, a wszyscy dookoła ryczeli ze śmiechu. Było mi tak dobrze, wszystko wydawało się idealne!

Niestety Artur musiał dosyć szybko uciekać, bo miał jeszcze kilka spraw do załatwienia przed wieczornym spektaklem. Przyjechał na krótko, ale to było wspaniałe, że zechciał poświęcić swój czas, żeby zrobić nam taką niespodziankę. Zostaliśmy bez Artura, ale dzięki rozmowom na forum byliśmy idealnie zintegrowani, każdy miał mnóstwo do powiedzenia, przekrzykiwaliśmy się wszyscy radośnie i czas upłynął nam błyskawicznie.

Zaczęliśmy szykować się do teatru i nagle okazało się, że Ewie spada spódnica, bo schudła ostatnio za bardzo. Stała bezradnie zastanawiając się, co na siebie nałożyć i tu z pomocą przyszedł mój Darek, który raz dwa zwęził jej spódnicę w pasku. Było to dla wszystkich zupełnie naturalne, że facet, który 4 godziny wcześniej poznał Ewę zabiera się za taką pracę 🙂

W teatrze obejrzeliśmy absolutnie genialny musical, a wykonanie utworu „Celofanowy Man” przez Artura pobiło na głowę dotychczasowe i w tej chwili śmiało mogę powiedzieć obecne wykonania. To, czego najbardziej żałuję to, że nie można było nagrać tego wykonania i że już nigdy Artur nie zagra tej roli.

Po spektaklu pojechaliśmy wszyscy do Dzika i był to pierwszy zlot w tym miejscu. Szczegółów imprezy nie będę opisywać, bo kto był choć na jednym zlocie, wie jaka na nim panuje atmosfera, jak wspaniale można się tam poczuć. Mimo, że bywałam potem na kolejnych zlotach, ten pierwszy pamiętam doskonale, bo wtedy właśnie mogłam przekonać się sama, jak uroczym człowiekiem jest Artur i jak wspaniałych ludzi do siebie przyciąga. Wszyscy byliśmy przyjaciółmi, mogliśmy na sobie polegać i z niektórymi osobami poznanymi na pierwszym zlocie utrzymuję kontakt i bliskie relacje do dziś.

Nie musimy się spotykać w realu, żeby wiedzieć, że „w razie W” oni staną przy mnie i wesprą mnie. To zasługa barcisiowego forum – jego Gospodarza, który chcąc kiedyś dowiedzieć się czegoś o sobie, otworzył stronę barcis.pl. Czy myślał wtedy, że poskutkuje to tak trwałymi przyjaźniami?
Dziękuję Ci Arturze…

Dorota