Ludzie nie znają się na sztuce. Ludzie wiedzą, że się nie znają, dlatego chętnie korzystają z opinii tych, którzy twierdzą, że się znają. Każda szanująca się gazeta, każdy dbający o swoich czytelników tygodnik zatrudnia dziennikarza wyspecjalizowanego w jakiejś dziedzinie sztuki, czyli tzw. recenzenta. Praca recenzenta polega na śledzeniu wydarzeń związanych z jego dziedziną, a następnie zamieszczaniu na łamach pisma opinii na temat danego dzieła sztuki. Opinie, czyli recenzje są zazwyczaj bardzo subiektywne i zależą najczęściej od osobistego nastawienia krytyka do dzieła, bądź jego twórcy.
Czasami zdarzają się reakcje stadne. Na przykład, jeśli jakiś rodzimy artysta odniesie sukces za granicą, to można być pewnym, że nasi krytycy zgodnym chórem nie zostawią na nim suchej nitki. Przykłady Kieślowskiego, czy Mitoraja mówią same za siebie.
Wracając do czasopism. Wszyscy doskonale wiedzą, że szczegółowe opracowania poszczególnych wydarzeń kulturalnych czytają wyłącznie zainteresowani artyści i ich wrogowie. Aby wyjść naprzeciw łaknącemu kontaktu z kulturą, zdezorientowanemu widzowi, redakcje oprócz tytułu dzieła, jego autora i jednozdaniowego streszczenia dodają gwiazdki. Czasem są to inne znaczki np. plusy, albo minusy, ale najczęściej właśnie gwiazdki.
Zasada jest czytelna dla wszystkich. Im więcej gwiazdek tym lepiej, im mniej tym gorzej. Dla twórcy oczywiście. Dla potencjalnego widza prawdę mówiąc też, bo przecież łatwiej jest policzyć gwiazdki niż czytać wywody jakiegoś mądrali. Gwiazdkom towarzyszy lakoniczna rada w stylu „lektura obowiązkowa”, „szkoda czasu”, albo „na własną odpowiedzialność”. Jakież było moje zdumienie, kiedy zauważyłem, że dwoje recenzentów teatralnych cenionej bardzo przeze mnie Gazety Wyborczej posunęło się o wiele dalej. Otóż w warszawskim dodatku kulturalnym, „Co jest grane” w dziale Scena, przy wzmiankowanych gwiazdkach nie ma już rad „pójść, czy nie pójść”. Ich miejsce zajął swoisty instruktaż, który (tak to zrozumiałem) sugeruje jak publiczność powinna się zachować po zakończonym spektaklu.
I tak np.
****** – owacje na stojąco. Pamiętajcie państwo, czy wam się podobało, czy nie trzeba wstać i klaskać.
***** – owacje. Rozumiem, że nie trzeba wstawać.
**** – brawa. Trochę poklaskać.
*** – brawka. Nie wysilać się.
** – grzecznościowe oklaski. Tylko, kto chce.
* – klapa. Nie klaskać, bo wyjdzie na to, że się nie znacie.
Aż strach pomyśleć, jak mają reagować widzowie przedstawień, które żadnej gwiazdki nie mają. Niebawem odbędzie się 200-tny (bezgwiazdkowy) spektakl „Trzy razy Piaf” w Ateneum. Biletów nie ma od dawna.
Ludzie chyba rzeczywiście nie znają się na sztuce.
Artur Barciś
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.